środa, 24 kwietnia 2013


„Ja i Justin Bieber na Wakacjach”
Słońce raziło moje oczy, mimo że na nosie miałam przeciwsłoneczne okulary. Jechałam właśnie przez słoneczną Kalifornię, gdzie miałam w niej spędzić całe wakacje u mojej cioci. Bardzo lubiłam tam jeździć, lecz w tym roku nie miałam na to ochoty. Przecież nie miałam tam przyjaciół, a ciągłe chodzenie na plażę stało się już nudne.
- Panienko, jesteśmy na miejscu – taksówkarz wyrwał mnie z rozmyślań.
- O, już? Dziękuję, ile płacę? – Ja się tym zajmę – usłyszałam miły głos mojej ciotki, która stała już przed domem.
Gdy tylko taksówkarz odjechał uścisnęłyśmy się na powitanie.
- Jak miło mi Cię znów widzieć Sabciu – powiedziała ciocia
– Mnie również, jesteś jedyną osobą, z którą wiążę nadzieję w te wakacje – odpowiedziałam jej ze śmiechem.
Minęło dopiero kilka dni, a ja już zaczęłam się nudzić. Na początku pobytu rozpakowałam się, chodziłam na plażę każdego dnia, a teraz plączę się ulicami przepełnionymi turystów. Miałam nadzieję, że ten czas spędzę z ciocią, ale okazało się, że nici z jej wolnego i musi pracować nawet w wakacje. Także całe dnie byłam praktycznie sama. Następnego dnia zapowiadała się bardzo ładna pogoda, więc postanowiłam pójść na plażę, by moja skóra w końcu nabrała jakiegoś koloru. Usiałam na leżaku, a następnie włączyłam i-Poda, nucąc pod nosem piosenki Justina Biebera. Pół godziny później moje plany szlak trafił, zaczęła się straszna ulewa. 15 minut później cała przemoknięta wróciłam do domu. W kuchni czekała na mnie ciocia dziwnie się uśmiechając.
- Czy coś się stało..? – zapytałam niepewnie.
- Tak stało się – odpowiedziała tajemniczym głosem, czym doprowadziła mnie do szału.
– No dobrze nie będę Cię męczyć dłużej. Chodzi o to, że wiem jak bardzo lubisz tego Justina Biebera i udało mi się załatwić bilet na jego prywatny koncert za tydzień.
- Czy Ty mówisz serio?! – nie posiadałam się ze szczęścia. Zaczęłam krzyczeć i skakać.
- Tak mówię serio – powiedziała uśmiechnięta
Nawet się nie oglądnęłam jak szybko minął ten tydzień. Cały czas myślałam jak będzie na koncercie, czy mnie zauważy, w co się mam ubrać i jak się zachować. O godzinie 17 zaczęłam się przygotowywać do wyjścia. Założyłam fioletowe spodnie i czarny podkoszulek z napisem I love Justin. Gdy byłam już gotowa zeszłam na dół, gdzie czekała na mnie ciotka, żeby mnie zawieźć. Całą drogę jechałyśmy w milczeniu, a pół godziny później byłyśmy na miejscu.
- No to baw się dobrze.
- Oj będę, o to nie musisz się martwić – powiedziałam z uśmiechem na twarzy i wyszłam z samochodu.
Weszłam do niewielkiego budynku i stanęłam w kolejce do sprawdzenia biletów, a następnie udałam się na salę. Było już sporo ludzi, głównie nastolatek, ale ciągle dochodzili nowi. Korzystając z okazji, że jeszcze się nie zaczęło wyszłam na korytarz by zadzwonić do przyjaciółki i powiedzieć gdzie jestem. Idąc korytarzem zderzyłam się z jakąś kobietą, którą zaczęłam przepraszać za moją nieuwagę.
- Nie szkodzi, naprawdę nic się nie stało – powiedziała miłym głosem – zaraz Ty wydajesz się idealna.
- Że co proszę? – powiedziałam nie wiedząc o co jej chodzi.
- Czy chciałabyś być OLLG?
- Czy chciałabym?! Chyba pani żartuje. Oczywiście, że chcę – po czym zaczęłam skakać ze szczęścia.
Kobieta uśmiechając się poinformowała mnie, żebym w takim razie poszła za nią. Szłam posłusznie, nie wiedząc dokąd zmierzamy. Po chwili byłyśmy w garderobie tancerzy Justina, którzy przygotowywali się do występu. Przywitałam się z nimi, po czym usiałam czekając na koncert. Gdy 10 minut później się zaczęło oglądałam zza kulis, czując motylki w brzuchu i nie mogąc uwierzyć tam gdzie jestem i gdzie za chwilę będę. Po kilku piosenkach nadszedł czas „One less lonley girl”. Po minucie przyszedł po mnie jeden z tancerzy trzymając mnie za rękę i prowadząc na scenę. Usiałam na postawionym tam krześle po czym odwróciłam głowę w prawo a moim oczom ukazał się sam Justin Bieber niosący bukiet czerwonych róż. Dopiero teraz do mnie dotarło, gdzie się znajduję. Zaczął się zbliżać kładąc na moich kolanach kwiaty i pogłaskał mnie po policzku tak delikatnie, że nie da się tego opisać. Patrzyłam się głęboko w jego oczy, a on to odwzajemniał. Marzyłam, żeby ta chwila trwała wiecznie, lecz po dwóch minutach czar prysł. Zgasły światła, a Justin zniknął. Chwilę potem przyszedł tancerz i odprowadził mnie na widownię. Reszta koncertu była wspaniała. Gdy nadszedł koniec wszyscy zaczęli się rozchodzić. Czekając, aż zrobi się luźniej poczekałam, aż wszyscy wyjdą. Tymczasem patrzyłam na pustą scenę przypominającą tamtą chwilę. Uśmiechnęłam się mimowolnie po czym ruszyłam w stronę wyjścia. Jednak ktoś chwycił mnie z tyłu za ramię. Momentalnie się odwróciłam, aby sprawdzić o co chodzi. Znów patrzyłam w te czekoladowe oczy.
- Ju..Jus..Justin, co Ty tu robisz? – ze zdenerwowania zaczęłam się jąkać.
- Chyba się nie boisz, że jesteśmy tutaj całkiem sami – wydusił ze śmiechem Jus
- Chyba sobie żartujesz – po czym zrobiłam obrażoną minę, a Justin zaczął się głośno śmiać, lecz po chwili ja do niego również dołączyłam.
Rozmawialiśmy przez jakiś czas, co chwilę się z czegoś śmiejąc. Zawsze wyobrażałam sobie, że byłabym dla niego idealna, że na pewno dobrze byśmy się dogadywali, lecz nie sądziłam, że aż tak dobrze. Czas z nim minął tak szybko, że za nim się zorientowałam zaczęło robić się ciemno.
- Słuchaj strasznie fajnie mi się z Tobą gada i mogłabym tak siedzieć tutaj wieczność, ale ciocia pewnie wróciła z pracy i się martwi, że długo nie wracam.
- Rozumiem nic nie szkodzi. To może ja Cię odwiozę?
- A to nie będzie jakiś problem?
- No weź przestań to dla mnie przyjemność – powiedział po czym ruszyliśmy do jego samochodu na tyłach budynku.
Całą drogę buzia nam się nie zamykała, a te pół godziny minęło chyba w pięć minut.
- Nie wiedziałam, że czas z Tobą może lecieć tak szybko – powiedziałam lekko zszokowana, że tak szybko zajechaliśmy
- A widzisz, wiele rzeczy o mnie nie wiesz – powiedział podnosząc jedną brew dogór, po czym oboje parsknęliśmy śmiechem
– A tak serio, to chciałbym się z Tobą jeszcze zobaczyć. Czy mógłbym prosić o numer telefonu? – powiedział jak dżentelmen, a ja dałam mu swój numer, po czym pożegnaliśmy się, a ja wysiadłam z samochodu.
Od tego czasu moje wakacje zaczęły nabierać sensu. Prawie codziennie spotykałam się z Justinem. Chodziliśmy na plażę, do kina i do różnych pięknych miejsc o których wcześniej nie miałam pojęcia, choć myślałam, że dobrze znam to miasto. Dogadywałam się z nim jak z nikim innym. Zanim go spotkałam kochałam go dlatego, że jest sobą a nie sławnym piosenkarzem. Teraz się o tym przekonałam. Był zwykłym kanadyjskim chłopakiem o wspaniałym uśmiechu, lubił robić to co inni, a przede wszystkim miał ogromne poczucie humoru takie jak ja. I właśnie za to go kocham. Kocham go jeszcze bardziejm Nie sądziłam, że można czuć do kogoś aż tak silne uczucie. Sęk w tym, że jeszcze mu tego nie powiedziałam. Byłam przecież zwykłą dziewczyną a on mimo tego, że był zwykłym chłopakiem, był też wielką gwiazdą. Mógł przebierać w dziewczynach, jednak spotykał się ze mną – myślałam czasami. To pewnie dlatego, że mamy takie samo poczucie humoru i lubi po prostu spędzać ze mną czas.
Pewnego popołudnia miałam przyjść na próbę, gdzie ćwiczył przed koncertem. Właśnie dochodziłam do drzwi, w których stał posmutniały Justin.
- Co się stało? – spytałam zaniepokojona
- Jessica się rozchorowała, bez niej nie mogę zaśpiewać „Overboard”, mógłbym wsiąść kogoś na ten wieczór w zastępstwie, ale kogo? O tej porze nikogo nie znajdę. Koncert zaczyna się za półtorej godziny, nie ma czasu. Będzie trzeba odwołać koncert –nawijał jak katarynka przygnębionym głosem.
- A co się stanie jak nie zaśpiewasz jednej piosenki? Zaśpiewaj inną ze starej płyty.
- Gdybym ja o tym decydował tak bym zrobił, ale Scooter się nie zgadza.
- Tak mi przykro – po czym objęłam go ramieniem
- Zaraz. Jaki ja jestem głupi – powiedział wyrywając się z objęcia
- No tyle to wiem, a o co tym razem chodzi? – powiedziałam śmiejąc się
- Haha, bardzo śmieszne – po czym się uśmiechnął, lecz za chwilę spoważniał.
–Chodzi mi o to, że ja chciałem szukać nie wiadomo gdzie zastępstwa a przecież mam tutaj Ciebie – oznajmił zadowolony ze swojego pomysłu
- Ty chyba sobie żartujesz, ja? Ja nie umiem śpiewać – odparłam poirytowana
- Oj, no nie bądź taka skromna, czekałem raz na Ciebie i słyszałem jak śpiewałaś w swoim pokoju. Jesteś naprawdę niezła – i zaczął ruszać brwiami do góry i dołu.
- No w sumie zawsze marzyłam, żeby stanąć na scenie i zaśpiewać piosenkę z tak przystojnym gwiazdorem.. – zaczęłam mówić rozmarzonym głosem
- Czyli się zgadzasz?! – wykrzyczał podekscytowany Jus
- A mam wybór?
- Nie
- A no widzisz.
Wzięliśmy się od razu do pracy. Tekst tej piosenki znałam odkąd jąpierwszy raz usłyszałam, więc nie było problemu. Musiałam nauczyć się poprawnie trzymać mikrofon, choć nigdy wcześniej nie sądziłam, że tego trzeba się uczyć. Potem zrobiliśmy kilka prób, aż w końcu zrobiliśmy sobie krótką przerwę, po czym wróciliśmy, aby przygotować się do koncertu. Gdy wyszłam z garderoby na korytarzu stał Jus.
- Wow, wyglądasz śli.. prześlicznie – powiedział speszony Justin jakiego nigdy nie widziałam.
- Dzięki, Ty też wyglądasz wspaniale jak zwykle.
Do koncertu były tylko trzy minuty, a mnie zaczęła zżerać trema. Justin chyba to zauważył, bo objął mnie i powiedział, że wszystko będzie dobrze, a następnie wybiegł na scenę. Kilka sekund później wyszłam za nim śpiewając z nim refren. Gdy zaczęłam śpiewać przestałam czuć tremę i całkowicie zatraciłam się w muzyce. Cała piosenka wyszła nam bardzo fajnie, w końcu usłyszałam końcowe nuty piosenki. Wtedy Justin podszedł do mnie i przytulił. Na całej hali zaczęły się krzyki i gwizdy. Uśmiechnęłam się i powiedziałam mu cicho:
- Dziękuję.
- Za co? – powiedział zaskoczony
- Za to, że spełniło się moje marzenie – przecież przed chwilą śpiewałam piosenkę z Justinem Bieberem, to chyba nie jest normalne nie? – powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
- W takim razie ja też dziękuję
- Ty? Za co? – spytałam tym razem ja zaskoczona
- Za to, że mogłem spędzać w Tobą czas, za to, że jesteś taka wspaniała i za to, że..
- Za to, że?
- Za to, że Cię kocham – powiedział do mikrofonu
Stałam na środku sceny z najpopularniejszym chłopakiem, z chłopakiem którego kocham, który przed chwilą powiedział, że mnie kocha. Nie miałam pojęcia co mam robić, stałam jak wryta patrząc się głęboko w jego piękne oczy, których widoku nigdy nie miałam dość. Odpowiedziałam tylko:
- Ja też Cię kocham – po czym łzy szczęścia spłynęły po moim policzku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz